Opowiem Wam historię z serii bzdety kotlety o tym jak to zrobiłam z siebie... bałwana... Choć pierwotny zamysł był zupełnie inny... Tuż przed Świętami Bożego Narodzenia znalazłam na internecie super pomysł na bardzo prostą i fajną dekoracje świąteczną... Pomysł wydawał się prosty i łatwy w wykonaniu a do tego efektowny...
A co z tego wyszło... sami zobaczcie...
To wydawało się takie easy... bałwanek z kubeczków jednorazowych ot taki jak na zdjęciu...
Obejrzałam filmik i pomyślałam... PROŚCIZNA... ale internet to złoooo...
Choć zaczęło się łatwo i prosto... Kilka kubeczków, zszywki i zszywacz... Poszło naprawdę szybko i łatwo... Jeśli chodzi o pierwszą warstwę...
Przy drugiej i trzeciej warstwie było podobnie aż popadłam w samozachwyt jaka to jestem genialna!... i to by było na tyle... Później okazało się, że nie tak łatwo zrobić kulkę bo kubeczki delikatnie rzecz ujmując nie pasują do siebie... Im wyżej było ich mniej i warstwy nie były już takie równe i w ten oto sposób otrzymałam "krzywego jeżą"...
Ale nie poddałam się tak łatwo, tam dopchnęłam, gdzie indziej wycięłam i otrzymała nawet niezłą półkule... Półkule na miarę moich możliwości!!!
A później moje cudo leżało w kącie przez 3 dni bo zdałam sobie sprawę, że o ile zrobię jakimś cudem kulę to wielkość kuli zależy od tego jak bardzo kubeczki zwężają się przy denku... i ni w ząb nie wyjdzie mi druga kulka mniejsza na głowę... Jedyne co mi wyszło to umieszczenie przenośnych lampeczek w środku i otrzymałam fajną lampkę...
No dobra fajną ale trochę krzywą ;)
Na którą niestety nie miałam nigdzie miejsca... Jeszcze walczyłam i nawet spróbowałam zrobić kulę... ale wyszło mi jajo jak w tym filmie o jajogłowych kosmitach... Tak więc zrobiłam bałwana... ale z siebie... W akcie desperacji dołożyłam kilka choineczek i domek i taka oto instalacja stała w kącie mojego salonu przez Święta... "Instalacja" brzmi dumnie...
Moja lampeczka dokonała swojego żywota na balkonie... bo nie mogłam już walać dłużej jej po salonie...
A wiecie co jest najgorsze, że jakimś cudem innym się udało... ale ku mojej radości były i krzywulce takie jak moje... Wiem, wiem nie ładnie jest się śmiać z cudzego nieszczęścia... ale jakoś tak raźniej gdy dzieli się swoją niedole z innymi ;) hahaha
To historia ku przestrodze... Strzeżcie się więc internetu bo nie wszystko jest takie proste jakim je malują... znaczy się pokazują ;)
Agatko, za bardzo krytyczna jesteś dla siebie! Prawda jest taka, że świecąca kula była twoim zamiarem, a nie jakiś tam BAŁWAN? Kula super pozdrawiam M
OdpowiedzUsuńJa też uważam, że jesteś dla siebie niesprawiedliwa. Wiadomo przecież, że nie ma idealnych bałwanów. Każde dziecko Ci to powie:)
OdpowiedzUsuń