O różach wiem niewiele, dopiero się ich uczę. W moim ogrodzie są od niedawna, zaledwie trzeci rok. Zawładnęły jednak moim sercem do reszty. Chociaż bywają kapryśne, jak prawdziwe królowe, wybaczam im wszystko (no prawie wszystko). Róże najbardziej lubię na koniec lata, skąpane w październikowym słońcu.
Nie posiadam dużej kolekcji, co jednak nie przeszkadza mi w wychwalaniu ich niekwestionowanej urody, co mam zamiar tym postem uczynić :)
Zacznę od mojej ukochanej Queen of Sweden. Przepiękna, dumna, smukła, delikatna, wspaniała. Kwiaty w kolorze delikatnego różu, nie są zbyt trwałe, ale kwitnie całe lato i jesień. Zapach bardzo delikatny. Róża zdrowa, liście niewielkie, okrągłe, utrzymują się do dziś. Jaka to odmiana w stosunku do moich no name, na których próżno było wypatrywać liści w sierpniu.
Jeśli ktoś z Was śledzi moje wpisy to może kiedyś miał okazję oglądać południową rabatę. Tam rozpoczęła się moja przygoda z różami. Na początku były English Garden i Charles Austin. W tym roku dołączyła do nich Graham Thomas i Chopin.
Wszystkie wspomniane mają żółtą lub pokrewną barwę. Tegoroczny narybek wyglądał jeszcze dość mizernie. Chopina przesadziłam z suchej rabaty gdzie umierał z pragnienia a Graham Thomas, wsadzony jesienią, ucierpiał z powodu mrozów. W tym roku zostało im wszystko przebaczone.
Leonardo da Vinci to róża, którą zachwyciłam się w zeszłym roku w ogrodzie mojej sąsiadki. Silna, zdrowa o intensywnie różowej barwie. Kwiaty bardzo trwałe, pełne.
Moje pierwsze róże kupione w sklepie ogrodniczym z kartką czerwona i herbaciana. Wiosną obsypane pączkami wyglądały cudnie.
Latem, gdy pączki zamieniały się w kwiaty - zniewalająco.
Gorzej sytuacja wyglądała późnym latem. Pomimo mojego uporczywego, comiesięcznego stosowania chemii, mniej więcej od połowy sierpnia próżno było szukać na krzaku liści. A jak jakieś przypadkiem udało się znaleźć całe były pokryte plamami co widać na poniższych zdjęciach. MASAKRA!!!
Tak więc moich róż już nie ma, ale .... oczywiście w ich miejscu jesienią posadziłam dwa krzewy Pomponelli :) i jeszcze jeden krzaczek Märchenzauber.
Zdjęcia pozwoliłam sobie pożyczyć ze strony szkółki, w której kupiłam róże - Rosa Ćwik. Oczywiście odmiany odporne na czarną plamistość liści:)
Ale to jeszcze nie wszystkie moje królowe. Mam w swojej kolekcji jeszcze jej królewską mość Nostalgię. Jest u mnie pierwszy sezon i trochę przymarzła. "Wystartowała" dość późno, lecz pomimo to zachwycała. Bardzo oryginalna, chociaż, ze względu na pokrój i kształt kwiatu kojarzy mi się ze starymi odmianami. Ale kolor ...... to już inna inszość .... Liście ciemnozielone, błyszczące, zdrowe.
Na koniec słów kilka o róży pnącej, która jest ze mną nieco dłużej, bo całe dwa sezony. Mowa o bajkowej Eden Rose. Piękna, zdrowa o długich i silnych pędach i pełnych kwiatach - różowych w centrum z kremowymi płatkami naokoło. Nie pokazała się u mnie jeszcze w pełnej krasie, ale liczę, że tak się stanie. Mam dwa krzewy posadzone przy wschodniej ścianie budynku, po której pnie się winobluszcz. W tym roku doczekała się stalowej, silnej podpory.
Jeśli ktoś z Was chciałby dowiedzieć się więcej na temat róż odsyłam na blog OGRÓDEK ROBACZKA. Znajdziecie tam piękny ogród pasjonatki róż z wieloma cennymi radami a przede wszystkim mnóstwo inspiracji do tworzeniu własnych różanych rabat.
Ja dopiero badam grunt, jestem nowicjuszem w tym temacie. Pokochałam jednak te kłujące piękności i na pewno znajdę w moim ogrodzie jeszcze trochę miejsca na nowe odmiany.
Bardzo pięknie opisała Pani swoje królowe. Ja też jestem wielbicielką róż.
OdpowiedzUsuńSkorzystam z Pani rad i będę kierować się przy zakupie odmianami odpornymi na czarną plamistość liści. Pozdrawiam serdecznie Krystyna
Pani Krystyno, bardzo dziękuję za miłe słowa:) Jak pisałam w poście, jestem amatorką, choć rokującą;) Róże skradły moje serce od pierwszego wejrzenia. Tak jak wspomniałam w poście, polecam kupować sprawdzone odmiany. Naprawdę szkoda pieniędzy i nerwów na "chorowitki". Zwłaszcza, że wybór wśród odpornych na choroby róż jest tak duży, że zapewne każdy znajdzie coś dla siebie. Życzę Pani dużo radości oraz satysfakcji z uprawiania swoich królowych:)
UsuńPiękne masz swoje róże. Ja przy wyborze swoich kierowałam się... w sumie to nie wiem czym się kierowałam bo ani kolor mi się ich nie podoba miał być piękny herbaciany a jest po prostu żółty, kwiaty miały być duże i pełne a są jakieś takie nijakie, a rzeczywiście liście tracą już chyba w czerwcu:( Ale z róż jeszcze zupełnie nie zrezygnowałam jak zrobię kiedyś rabatę przy tarasie to skorzystam z twojej wiedzy i wybierzemy tam PIĘKNE KRÓLOWE, a że to będzie nie prędko to akurat Ty już będziesz specjalistką od róż! POZDRAWIAM M
OdpowiedzUsuńSłużę radą zarówno w kwestii rabaty przy tarasie jak i doboru róż. U mnie problem zaczyna się pojawiać z brakiem miejsca w ogrodzie a nie pomysłów:)Na szczęście mam jeszcze plany na najbliższe lata. Wśród nich różane zakątki:) Pozdrawiam.
UsuńPiękne kolory ♥ ♥ ♥
OdpowiedzUsuńA dodatkowo do dziś nie straciły liści. Jestem pod wrażeniem!
Usuń