Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 28 grudnia 2020

ULUBIEŃCY 2020 ROKU

Dziwny był ten miniony rok, pod wieloma względami. Pewna rzecz jednak pozostała niezmienna - moja radość z ogrodu i z pracy w nim. Niezmienne jest też to, że zima wznieca we mnie pokłady nowych sił i entuzjazmu na nadchodzący sezon.

Dopóki jednak zima się nie skończy, pozwolę sobie wrócić wspomnieniami do mijającego roku i podsumować co mi się udało z naciskiem na to, co moim zdaniem udało mi się najbardziej. 

Z tej okazji pokażę kilku moich ulubieńców. A na koniec dla wytrwałych niespodzianka - mój ulubieniec, który wcale do ogrodu nie pasuje. 

W pierwszej kolejności wspomnę o roślinach, które w tym roku mnie urzekły. Nie wspominałam wcześniej o nich, bo być może ze względu na wcześniejsze suche lata lub młody wiek moich egzemplarzy, jakoś nieszczególnie wzbudzały mój podziw. W tym roku było inaczej. Mówię o piwoniach lub, jak kto woli - peoniach. 
W moim rodzinnym ogrodzie były odmiany tych roślin. Kiedyś wiedziałam o nich tyle, że są białe i różowe. U mnie w domu rosły białe. 
Nie mogło więc zabraknąć u mnie białych. 
Piwonie są dość wymagające zarówno pod względem glebowym, stanowiskowym, jak również samego sposobu sadzenia. Nie mam zamiaru wypisywać się na temat wymagań bo mnóstwo informacji na ten temat można znaleźć w internecie. Skupię się raczej na własnych obserwacjach a z nich wynika, że jednak ilość opadów ma w przypadku peoni decydujące znaczenie. Nawet starsze egzemplarze, jednak posadzone na stanowisku suchym i lekkim mają się gorzej niż te na cięższej , jednak wilgotniejszej glebie. Takie są moje spostrzeżenia. 
Jedno wiem na pewno: duże i ciężkie kwiaty piwonii wymagają stosowania podpór, bo pod wpływem wiatrów i deszczów mają tendencje do pokładania się. Innym minusem są też nietrwałe i szybko osypujące się płatki. 
Dzisiaj już wiem, przekonałam się o tym na własnej skórze, że piwonie mogą występować w wielu kolorach i odmianach. Piwonie to ok 35 gatunków roślin z czego większość to byliny. 
Piwonie zachwycały w tym roku feerią różnorodnych barw. I mimo całej mojej sympatii i zachwytu nad tymi kwiatami, czego wyrazem jest ten post, najbardziej lubię peonie we wczesnym stadium kwitnienia. A dokładniej wtedy, gdy kwiat schowany jest jeszcze w zielonym, kulistym pączku. Uwielbiam ten etap u piwonii. 
Innym moim ulubieńcem minionego sezonu ogrodowego jest tojeść ciemnopurpurowa "Beaujolains" - roślina, którą na równi uwielbiam i przeklinam. Od ilu lat próbuję ją uprawiać w moim ogrodzie? Wiedzą to tylko najbardziej zatwardziali czytelnicy naszego bloga. Tojeść jest ze mną od samego początku. A uwierzcie mi, początki z tą rośliną nie były wcale łatwe. 
W tym roku jednak los się do mnie uśmiechnął, a tojeść zachwycała...
Tym razem posadziłam ją w optymalnym dla nie stanowisku - w północno-wschodnim narożniku domu, nieopodal rury spustowej, w dobrze nawiezionej, ciężkiej glebie. Poza tym, dzięki lekkiej zimie, moja tojeść przezimowała, więc oglądane egzemplarze rosną drugi sezon. 
Kilka lat temu, roślina ta cieszyła się ogromną popularnością. Oglądając pokazowe ogrody na Chelsea Flower Show gościła praktycznie w każdym. W polskich ogrodach nie udało jej się jednak zagościć. W naszym klimacie niestety przezimowanie tojeści graniczy z cudem. Podobnie jak zakup rośliny. Przekopywałam cały internet, żeby kupić sadzonki i nic. Ostatecznie kupiłam nasiona ale uprawa z nasion tojeści też do łatwych nie należy. 
Wysiłek włożony w uprawę tojeści został jednak zrekompensowany. Tojeść prezentowała się pięknie. Zdjęcia nie oddają prawdziwej urody tej rośliny. Mam ogromną nadzieję, że w tym roku uda jej się ponownie przezimować i znów będzie królową rabat. Zwłaszcza, że mam już pomysł na jej ekspansję w inne zakamarki ogrodu. 
Tojeść ciemnopurpurowa pięknie wygląda w zestawieniu z delikatnymi trawami, np ostnicami. Ciekawym pomysłem może być też podsadzenie jej np. z bergenią, której okrągłe, mięsiste liście ładnie kontrastuje z pokrojem liści purpurowej. Na pewno wymaga towarzystwa, które nie zdominuje jej a raczej podkreśli jej urodę. Nie rozumiem dlaczego tak trudno znaleźć ją w szkółkach? Jestem przekonana, że gdyby jej dostępność była większa zagościłaby na stałe w polskich ogrodach bo świetnie wygląda zarówno w aranżacjach nowoczesnych jak również swobodnych, mniej formalnych. Strasznie nad tym ubolewam. 
Dla mnie tojeść była miłością od pierwszego wejrzenia. Piękna pod każdym względem. 
Może właśnie dlatego wybaczam ten jej "trudny charakter" i chimeryczność. Będzie u mnie w ogrodzie do końca świata i jeden dzień dłużej - tego mogę być pewna. 
Na deser zostawiam sobie królowe, czyli róże, które w tym roku mnie nie zawiodły, chociaż wiele z nich gościło w moim ogrodzie pierwszy sezon. 
Róże polubiłam w każdej postaci i podobnie jak to jest w przypadku piwonii zachwycają mnie zwłaszcza wtedy gdy są na etapie "pączkowania" lub nawet wcześniej, gdy pączków jeszcze nie widać. 
Wszyscy kochają róż za coś innego. Na rabacie powyżej widać moje kilkuletnie egzemplarze a wśród nich moja bezkonkurencyjna od lat Queen of Sweden. Piękna, majestatyczna, smukła, zdrowa, po prostu cudowna. 
Porównanie jej do filiżanki jest jak najbardziej trafne. To moja ulubiona róża bezapelacyjnie. Nie pachnie ale ma piękne kwiaty, ładny pokrój i piękne, zdrowe liście. Najlepiej posadzić kilka egzemplarzy obok siebie bo przez swoją smukłą sylwetkę pojedynczy egzemplarz może zniknąć w tłumie innych roślin. U mnie rosną trzy obok siebie i w sumie wygląda jak jeden krzaczek. 
Kolejną różą, która skradła moje serce jest Giardina - róża pnąca. To młody krzew, więc wcześniej nie miała okazji pokazać się w pełnej krasie. Jednak w tym roku, to co innego. Mój pomysł na Giardinę był taki, że miała rosnąć obok huśtawki a z czasem opleść ją swymi długimi, kwiecistymi pędami. Prawda, że pięknie? Tak właśnie miało być i w tym roku tak było. 
Róża ma gruba, mocne pędy, duże pąki i piękne kwiaty. Nie zauważyłam, żeby pachniała, ale to nie jest dla mnie priorytetem. Ja przede wszystkim wybieram zdrowe odmiany. Zapewne tym się kierowałam przed zamówieniem tej konkretnej róży. Nie zawiodłam się. 
Róża była obsypana pąkami. Aż nie mogę się doczekać kolejnego sezonu. Kwiaty też są bardzo ładne. Myślę, że właśnie takie róże lubię najbardziej - pastelowe. Chociaż wśród moich tegorocznych nabytków są też takie o bardzo intensywnej barwie. Nie wiem czy będzie mi z nimi po drodze?
Tymczasem Giardina w pełnej okazałości....
Tak w wielkim skrócie prezentują się moi ulubieńcy zeszłego sezonu. Z ogromną przyjemnością podzieliłabym się jeszcze innymi zdjęciami z mojego ogrodu, bo pewnie jak większość gardenomaniaków, mam ich niezliczone ilości. Jednak doskwierający mi, chroniczny brak czasu skutecznie miesiącami odwodził mnie od tego zamiaru. 
Jak wspomniałam na początku ten rok był bardzo dziwny pod wieloma względami. Rok temu nawet do głowy by mi nie przyszło, że pojawi się jakiś wirus, który zostawi ludzi na miesiące w domach? Wprowadzi poczucie strachu, wstrzyma gospodarkę, postawi wszystko do góry nogami?
Myślę, że nikt się tego nie spodziewał.
Przy okazji zbliżającego się końca roku, chciałabym życzyć Wszystkim więcej spokoju i zdrowia, przede wszystkim dużo zdrowia. 
A na zakończenie obietnica z początku posta. Obiecałam przedstawić mojego tegorocznego ulubieńca, który wbrew pozorom ma bardzo dużo wspólnego z ogrodem, chociaż wcale nie jest to dla mnie powód do radości. Jest to zarazem przestroga dla tych, którzy się wahają. Ok, już nie będę przedłużała: oto Cassie. Słodka? Nic bardziej 
mylnego. To największy szkodnik w moim ogrodzie. Gorsza niż turkuć podjadek i kret razem wzięci. 
Może i wolę się do niej przytulić niż do kreta, ale w ogrodzie to chyba wolałabym mieć to drugie. 
A żeby nie było tak, że rzucam słowa na wiatr oto dowód. 


Tym miłym akcentem pozdrawiam wszystkich czytelników bardzo serdecznie i do zobaczenia niebawem!

10 komentarzy:

  1. Super mój piesio sądzi mi w rabatach kości może liczy że mu świnka czy krówka wyrośnie ale i tak go kocham

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję zdrowego podejścia do sprawy:) Mnie na razie tylko cholera bierze i mam nadzieję, że wraz z nadejściem wiosny wszystko się zmieni :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Tylko nie pokazuj jej gdzie sadzisz nowe kwiatki, bo może mieć inną koncepcje i je przekopać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem przekonana, że tak będzie. Już teraz rozkopuje na nowo wszystkie dziury, które po niej zasypuję. O rety!!!

      Usuń
  4. CASSI JEST PRZYNAJMNIEJ ŚLICZNA, A TAKI TURKUĆ???Uwierz mi nie chciałabyś mieć go w ogrodzie, ja męczę się z nim od kilku lat w warzywniaku i jakoś nie opracowałam jeszcze skutecznego sposobu na pozbycie się drania:(A psinka trzeba mieć nadzieję, że zmądrzeje. Tego wraz z nadchodzącym nowym sezonem Ci życzę pozdrawiam MP

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaki śliczny psiak!

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeżeli chodzi o aranżację ogrodu, ja polecam wybudowanie piwiniczki ogrodowej. Nasza piwniczka została wykonana przez https://probud.pl/ i z całego serca polecam :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...