Szukaj na tym blogu

wtorek, 2 czerwca 2020

Wiosna - czyli to, co kocham najbardziej

Z napisaniem tego posta nosiłam się dobrych kilka tygodni. Pisałam o pogodzie, o tym jak bardzo brakuje mi i moim roślinom deszczu. Pisałam o widmie nadchodzącej suszy, które przeraża mnie bardziej niż COVID-19.
W ciągu tych tygodni sytuacja trochę się zmieniła. Popadało. Nie napawa mnie to jednak zbytnim optymizmem. Nadal śledzę prognozy pogody i cieszę się na informację o każdym, nawet najmniejszym kapuśniaczku. 
Tymczasem ogród po ostatnich ulewnych deszczach ożył ....
https://synergiaprzyjemnosci.blogspot.com/2020/06/wiosna-czyli-to-co-kocham-najbardziej.html

Ja jednak wrócę do obrazków sprzed tych kilku tygodni, gdy kwitły pierwsze krokusy i hiacynty. Niestety nie znalazłam wówczas czasu na napisanie posta. W związku z powyższym kilka zdjęć przemycę dzisiaj. 
Wczesną wiosną ogrodnicy pracują najwięcej. Dni są jeszcze krótkie a pracy co niemiara. Jakby nie patrzeć, zawsze brakuje czasu. Zwłaszcza, że wszystko chciałoby się mieć wypielona, wsadzone i sfotografowane od razu. Na odpoczynek i relaks niestety czasu nie wystarcza.Tak to wyglądało kilka tygodni temu.
To samo miejsce dzisiaj. Dużo zieleni i trochę biżuterii ogrodowej. Urocze, pokryte rdzą jeżówki, które przywiozłam z tegorocznej Gardenii. Wyglądają bardzo ładnie. Są wykonane bardzo porządnie, warte polecenia.
I jeszcze raz to samo miejsce z innej perspektywy. W tle, za hamakiem orzech a za nim tamaryszek. Z lewej strony orzecha perukowiec. Na pierwszym planie róże podsadzone kocimiętką. 
Uwielbiam tą porę roku. Piękna, soczysta zieleń. Dla mnie taki stan może trwać do zimy. Zielony to kolor, który najlepiej sprawdza się w ogrodzie. 
Trudno w moim ogrodzie doszukać się roślin o żółtych albo pstrokatych liściach. Jeśli dodaję jakiś kolor to jest to czerwień. Są więc perukowce, żurawki czy pęcherznica albo tamaryszek w którym zakochałam się kilka lat temu.
Oczywiście od każdej reguły zdarzają się wyjątki. Nie inaczej jest też u mnie. Wyjątkiem jest barwinek oraz żurawka. Obie roślinki dostałam w prezencie.
Poniżej przedstawiam barwinka w towarzystwie zawilców. W ogóle nie żałuję, że się u mnie znalazł, chociaż sama pewnie bym go nie kupiła. Zostałam obdarowana jednym egzemplarzem, który zdążył się już rozmnożyć. 
Pozwolę sobie powrócić do wczesnej wiosny kiedy to wokół tamaryszka zakwitły tulipany. To jedne z niewielu tulipanów, które w tym roku wyglądały dobrze. Reszta nie prezentowała się już tak ładnie.   
Nigdy nie wysadzałam tulipanów z ziemi. Zauważyłam jednak, że z każdym rokiem wyglądają coraz gorzej. Napiszę więcej - tulipany wyglądają dobrze tylko pierwszej wiosny. 
Narcyzy wręcz przeciwnie - z każdym kolejnym rokiem wyglądają lepiej.  
Najbardziej jestem ciekawa piwonii, które u mnie jeszcze nie kwitły. Mam ich kilka odmian, których zupełnie nie pamiętam. Czekam więc na totalne zaskoczenie. Zielone kulki wyglądają obłędnie.  
Piwonia obok huśtawki jest czerwona. Pamiętam jak ją kupowałam kilka lat temu. Nie kwitła jeszcze u mnie. W tym roku ma piękne pączki. 
Nie byłabym sobą, gdybym kolejny raz nie zrobiła totalnej demolki na moich rabatach. W tym roku padło na fioletową. To już nie jest fioletowa rabata, to rabata różana;)
Postanowiłam całkowicie przeorganizować to miejsce. Było za dużo kocimiętek. Pozwoliłam im się siać bezkarnie i wykorzystały moją dobroduszność. Tak to miejsce wyglądało w zeszłym roku. Płasko, za płasko.
Przyszła więc pora na wiosenne remonty. Wykopałam kocimiętki (kilka oczywiście zostawiłam), kamienie (największy kamień oczywiście zostawiłam), żurawki i berberysa (berberys w ogóle w tym miejscu nie pasował). Usunęłam kilka taczek ziemi i przywiozłam kilka taczek kompostu.
Posadziłam kilkanaście sadzonek róż, dzwonki, lawendę i szałwie. Ma być romantycznie i pachnąco. Jak będzie? Nie wiem, przekonamy się za chwilę, gdy róże zaczną swój spektakl. 
Poniżej widok zza lawendowych krzaczków. Jak widać trochę kocimiętki zostawiłam. W prezencie dla Puszka.   
Powojniki nie wspinają się tak szybko jak to sobie wyobrażałam. Mają ogromne pąki ale jeszcze nie udało im się przewiesić przez drewnianą pergolę.  
W innych częściach ogrodu wiosna również zagościła się na dobre. Jest bujnie i zielono a w niektórych miejscach nawet biało. Tutaj wejście na taras. Niezawodne liliowce i delikatna rogownica a w doniczkach - maciejka.
Na południowej rabacie też się dużo dzieje. W tle irysy, z przody krzaczki różane a pomiędzy nimi niebieski len. Z przodu lawenda.
W tym miejscu to już jest prawdziwy gąszcz. Generalnie ja już nie mam miejsca na nowe rośliny. Na urodziny dostałam rododendrona i miałam nie lada zagwozdkę gdzie go ulokować. W jedyne puste miejsce posadziłam budleję i koniec. Nie znajdę nawet cm2 na dodatkowe roślinki. 
W tle studnia. Nie lubię tych betonowych kręgów:( Coś muszę z nimi zrobić.  
W części gdzie rosną drzewka owocowe pojawiły się ule. Nie spodziewałam się jak dużo frajdy może sprawiać siedzenie na leżaku i obserwowanie pracujących pszczółek. Zapylają drzewka a przy okazji mamy miodek :)
A poniżej zbliżenie na robotnice. Nie lubią jak kręcę im się koło ula, zdjęcie cyknęłam szybko i wycofałam się z powrotem na leżaczek. Miło dla odmiany popatrzeć jak ktoś inny się uwija. 
Na koniec mój ulubiony ogrodowy okaz - wspomniany wcześniej Puszek. Jak na prawdziwego przedstawiciela swojego gatunku przystało nie słucha tego, co mówią do niego człowieki. Długo musiałam go prosić by zapozował do zdjęcia. Jak widać - nieskutecznie. Co tam mu będzie ludzki sługa mówił co ma robić ;)

2 komentarze:

  1. Czekam i czekam i chyba się nie doczekam na zdjęcia z lata, gdzie te kwitnące róże itd

    OdpowiedzUsuń
  2. Już są :) Zapraszam do oglądania

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...