Szukaj na tym blogu

czwartek, 2 lutego 2017

ZIMOWA DEPRESJA OGRODNIKA

Oglądanie, planowanie i kupowanie. Oto do czego doprowadza mnie długa zima i brak możliwości obcowania z ogrodem. Początek roku to dla mnie okres, gdy potrafię robić bardzo nieracjonalne zakupy i spędzać nieprzyzwoicie dużo czasu oglądając ogrody i planując kolejne nasadzenia. To czas, gdy zenitu sięga moja tęsknota za wiosną i dotykiem ciepłej ziemi...
 


Każdego roku wygląda to tak samo: obejrzane wszystkie powtórki "Mai w ogrodzie" (niektóre wiele razy), zakupione nasiona kwiatów, głowa pełna pomysłów i nieodparte wrażenie, że posadziłam jesienią za mało cebul a kolejna szansa będzie dopiero za rok. 
Jakie mam plany na wiosnę?
Oczywiście więcej rabat i więcej roślin, zwłaszcza tych jednorocznych, wysianych wprost do gruntu oraz z rozsady, które przepięknie ubarwiają ogród. 
Żeby nie być gołosłowną jestem już uzbrojona w nasiona i przygotowana do siewu. Boję się tylko, że moje biedne parapety nie zdołają wszystkiego pomieścić. 
Zamierzam również (jak co roku) podkraść trochę trawnika i zrobić nową rabatę. Oczywiście wszystko już obmyślone, przepatrzone i zaplanowane. 
Marzą mi się hortensje w odmianie Vanilla Fraise, nowe trawy i niezmiennie tojeść ciemnopurpurowa Beaujolais w towarzystwie zawilców japońskich jak na poniższym zdjęciu z  Chelsea Flower Show. 
Do tej przepięknej byliny robię podejście nr 2. W zeszłym roku, z ogromnym trudem, udało mi się kupić nasionka (po cenie jak za zboże). Po blisko dwóch miesiącach wyrosła jedna roślinka, jak się później okazało wcale nie tojeść ale krwawnica pospolita.
No i rok z głowy!
W tym roku nasionka tojeści kupione, chłodzą się wygodnie w lodówce i czekają na wysiew.
To nie jedyna zeszłoroczna wpadka. Tojeść miała rosnąć w towarzystwie purpurowych czosnków główkowatych, kupionych oczywiście po cenie jak za zboże, które niestety okazały się czosnkami żółtymi. 
Z tą porażką trudniej mi było się pogodzić! Ten żółty kolor w ogóle nie pasował do mojej koncepcji!
Całe szczęście werbena, która miała być patagońska nie okazała się brazylijską. Codziennie z niepokojem porównywałam pokrój jej kiełkujących liści z obrazkami z internetu i to, że wyrosła jednak na patagońską traktuję w kategoriach największej niespodzianki minionego roku.  

Cóż jeszcze traktuję w kategorii niespodzianki? Na pewno miłą zeszłoroczną niespodzianką jest Sylwek. Dodam tylko, że nie jest to rzadko spotykana bylinka czy też inny, niezwykle cenny krzaczek. Sylwek to kocur, który w ogrodzie czuje się jak ryba w wodzie, zwłaszcza gdy jego bytowanie wiąże się z zabawą w kotka i myszkę. Myszką są zazwyczaj moje dłonie ukryte w ogrodowych rękawiczkach. 

Za tym wszystkim na początku roku tęsknię najbardziej a dzisiejszy świeży śnieg dodatkowo tę tęsknotę pogłębia.
Ale najbardziej brakuje mi tych chwil, które spędzam na pracy w ogrodzie. Za żadne pieniądze nie zleciłabym tego komuś innemu. Dla mnie tworzenie własnej, zielonej przestrzeni daje mi ogromne pokłady satysfakcji. To mój azyl, do którego nikogo nie dopuszczam, chyba że z dobrą radą, którą jako amator, chętnie przyjmuję. 
Prawdziwe są zasłyszane gdzieś słowa: "Jeżeli robisz to, co kochasz - nie przepracujesz ani jednego dnia w życiu". Pasja jest jak silnik, który napędza do tworzenia, działania i doskonalenia. 
Życzę wszystkim odnalezienia w życiu swojej pasji oraz wiosny. Nie tylko w ogrodzie, ale również w głowie i w sercu! 

2 komentarze:

  1. Mam tak samo! Tylko wpadki z nasionami inne. Swoją drogą krwawnica nie taka brzydka. Jak udała się tojeść w następnym roku?
    Pozdrawiam, Alina

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...