Szukaj na tym blogu

czwartek, 26 października 2017

MIGAWKI Z WAKACYJNEGO OGRODU cz. 2

WSPOMNIENIA RABAT SKĄPANYCH W SŁOŃCU
Po długiej nieobecności, zapraszam dzisiaj na spacer wśród rabat skąpanych w wakacyjnym słońcu a nawet częściej skropionych deszczem, bo w tym roku lato zafundowało nam więcej pochmurnych i deszczowych dni aniżeli upału. 
W pierwszej części opowieści o moim wakacyjnym ogrodzie pokazałam Wam jak prezentowała się moja fioletowa rabata. Dzisiaj pora na migawki z pozostałych zakątków ogrodu. Z ogromnym rozrzewnieniem w ten zimny, październikowy wieczór przeniosę się w przeszłość i serdecznie Was też tam zapraszam.
https://synergiaprzyjemnosci.blogspot.com/2017/10/migawki-z-wakacyjnego-ogrodu-cz-2.html 
Na początek słów kilka na temat rabaty południowej. Ta weteranka jest ze mną najdłużej i mogę powoli zacząć o niej mówić, że jest samoprowadząca, bo nie wymaga ode mnie specjalnie dużo zaangażowania. Rośliny są już dość dorodne i zajmują sporo miejsca, co znacznie utrudnia chwastom egzystencję w tym miejscu. Po kilku latach mam więc zakątek praktycznie bezobsługowy. 
W tym miejscu dominują rośliny o ognistych barwach w towarzystwie z szafirkami, iryskami, przetacznikiem kłosowym i roślinach jednorocznych w mocno kontrastujących, niebieskich odcieniach.
Wczesną wiosną króluje przywrotnik w towarzystwie zawilców, potem dołączają do nich pomarańczowe i żółte kukliki by z czasem całość dopełniły liliowce.
 
Być może dobre oko dostrzeże wśród tego bylinowego gąszczu róże? Tak są, rosną całe dwie sztuki w odmianie English Garden oraz Yellow Charles Austis - obie żółte (poniżej w towarzystwie lilii).
Jestem zadowolona z efektu, zwłaszcza późną wiosną i wczesnym latem. Wtedy to wzrost roślin jest najsilniejszy, liście zielone i soczyste a ja biegam z aparatem i pstrykam zdjęcia.
Zastanawiam się czasami czy nastąpi kiedyś taki moment gdy będę już na tyle zadowolona z ogrodu, że nie będę chciała nic zmieniać? Dzisiaj myślę że jest to niemożliwe. 
Niestety (albo i stety) moja wiedza ogrodnicza wynika tylko z pasji i własnego doświadczenia. Jeszcze kilka lat temu nie wiedziałam co to są byliny. Naprawdę. Dzisiaj wiem trochę więcej co w ogromnej mierze zawdzięczam takim samym napaleńcom jak ja, których ogrody podglądam i których rad słucham. 
Mój ogród jest daleki od ideału. Ja przyznam szczerze, nawet nie wiem do jakiego ideału dążę. Myślę, że właśnie to jest najtrudniejsze w tej całej zabawie. Stworzenie pewnej wizji, ogrodu jako spójnej przestrzeni. Ja aranżuję swoje rabaty ale koncepcji nie mam. Brakuje mi tego. Widzę, że całość wygląda już lepiej ale dotyczy to głównie starych rabat, na które napatrzyłam się już dużo i gdzie, aby uzyskać obecny efekt, rośliny przesadzałam miliony razy. 


Brak dyscypliny to mój grzech główny. Chęć posadzenia każdej rośliny, która mi się podoba to na pewno nie jest dobra droga w kierunku spójnego ogrodu. Być może kolekcjonerskiego tak, ale mnie raczej nie o to chodzi. Wydawałam więc mnóstwo pieniędzy na nowe rośliny, niekoniecznie pasujące do mojego ogrodu. Ale jakie ładne ... 
Róże w towarzystwie lawendy to był dobry pomysł, raczej tego nie zmienię. Chociaż każdej jesieni przeklinam moje królowe, bo za sprawą plamistości gubią niemalże wszystkie liście. Zamówiłam inne, przepiękne Queen of Sweden, ale pewnie trafią w inne miejsce, bo ja nie mam serca do wyrzucania żyjących roślin. 
Gorszym pomysłem było posadzenie juk karolińskich. Dzisiaj kiedy na nie patrzę widzę, że one w ogóle nie pasują do mojego ogrodu. Są zbyt egzotyczne. A u mnie przecież malwy, floksy, irysy i astry... 
Miałam wspominać lato a tymczasem snują opowieść o moich ogrodowych niepowodzeniach. Chociaż, z drugiej strony moment jest na to odpowiedni. Okres podsumowań to jednocześnie najlepszy moment na snucie nowych planów, jakkolwiek paradoksalnie to brzmi. 
Co zatem mi się udało? W tym roku udały się pysznogłówki, chociaż one zawsze się udają, dlatego też każdej wiosny dzielę moje sadzonki i ofiarowuję im coraz większe przestrzenie. 
Udały się też rośliny na nowej, wschodniej ale obawiam się, że jest to raczej zasługą deszczowego lata, więc przezornie jesienią posadziłam tam pierwsze krzewy - sucholubnego perukowca i pięciorniki. Jeżówki zostały na swoim miejscu. 
Dla nas, właścicieli ogrodów, lato w tym roku było wyjątkowo łaskawe. Przede wszystkim padał deszcz, co pozwoliło roślinom pozostać w dobrej formie praktycznie do końca sezonu. Z tego samego powodu ja biegałam z konewką dosłownie kilka razy w sezonie. 
Innego zdania są pewnie osoby, które spędzały urlop w deszczowym Sopocie czy w Zakopanem pod zachmurzonym niebem. Z racji tego, że latem nie urlopowałam, nie cierpiałam szczególnie mocno z powodu braku upałów. Przyznam szczerze, że bardziej brakowało mi złotej jesieni. 
Na pocieszenie zdjęcie kosmosu czekoladowego, który od lata kwitnie jak oszalały. Mam wrażenie, że przez całe lato nie wyglądały tak dobrze jak teraz - na koniec października. Niezmiennie pozostaje jedną z moich ulubionych roślin. 
Bardzo dziękuję Wam za wspólną podróż po moim ogrodzie. Jeśli ktoś z Was czekał na nasze kolejne posty, to obiecujemy, że postaramy się znów pojawiać się częściej.

2 komentarze:

  1. Piękny masz ten ogród :), a gdy czytam twój opis ogrodu to wiem i czuję ile radości Ci on daje aż zazdroszczę M

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, daleko mu do ideału ale nieustannie do tego dążę :) Masz rację - radości daje mi co niemiara. Wierzę, że i Ty niebawem złapiesz bakcyla a wtedy .... Pozdrawiam!

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...