Szukaj na tym blogu

środa, 1 listopada 2017

"By yourself is all that you can do" Chris Cornell

Początek listopada to czas, gdy odwiedzamy cmentarze, zapalamy znicze na grobach i  wspominamy osoby, których nie ma już wśród nas. 
Wśród tych znanych postaci, które odeszły w ciągu minionych dwunastu miesięcy są dwa nazwiska osób, których twórczość jest niezmiernie bliska mojemu sercu: Chester Bennington i Chris Cornell.  

Chester Bennington dla mnie znany jako wokalista amerykańskiej grupy Linkin Park. Charyzmatyczny, na scenie pełen energii, miał niesamowity kontakt ze swoimi fanami. Wraz z zespołem, Chester Bennington odniósł niekwestionowany sukces komercyjny. Wydali osiem albumów, które na całym świecie sprzedały się w ilości ponad 70 milionów. Zdobyli wiele nagród, zagrali ogromną liczbę koncertów.
Informacja dotycząca śmierci Benningtona była zaskoczeniem i ogromną stratą dla świata muzyki. Rockmen odszedł w wieku zaledwie 41 lat. Popełnił samobójstwo. Od lat zmagał się z depresją oraz uzależnieniem od narkotyków. W jednym z ostatnich wywiadów Chester mówił.: "Dotarłem do momentu w życiu, gdzie sobie powiedziałem: "Mogę albo się poddać i wreszcie do ku*wy umrzeć, albo mogę zawalczyć o to, na czym mi, ku*wa, zależy". I wybrałem walkę o to, czego chcę. A chciałem mieć dobre relacje z innymi. Chciałem kochać ludzi, którzy są mi bliscy. Chciałem się cieszyć moją pracą. Chciałem cieszyć się byciem ojcem, mieć przyjaciół i po prostu móc wstać codziennie rano. Bo to było dla mnie problemem."
Tą wewnętrzną walkę przegrał odbierając sobie życie w dniu 53 urodzin swego serdecznego przyjaciela Chrisa Cornella, który popełnił samobójstwo zaledwie dwa miesiące wcześniej. Po śmierci Cornella Chester na swym Twitterze opublikował wzruszający list pożegnalny w którym napisał: "Drogi Chrisie, dzisiaj śnili mi się Beatlesi. Obudziłem się z kawałkiem "Rocky Raccoon" w głowie i ze zmartwioną twarzą mojej żony przed twarzą. Powiedziała, że właśnie odszedł mój przyjaciel. Umysł zalały mi myśli o Tobie i rozpłakałem się. Wciąż szlocham, ze smutkiem, ale i z wdzięcznością, że dzieliliśmy kilka naprawdę wyjątkowych chwil z Tobą i Twoją piękną rodziną. Inspirowałeś mnie na wiele sposobów, o których nawet nie wiedziałeś. Twój talent był czysty i bezkonkurencyjny. Twój głos był radością i bólem, złością i przebaczeniem, miłością i żalem w jednym. I myślę, że tym właśnie jesteśmy. A Ty pomogłeś mi to zrozumieć. Właśnie zobaczyłem film, na którym śpiewasz "A day in the life" Beatlesów i pomyślałem o moim śnie. Chciałbym myśleć, że żegnasz się ze mną na swój sposób. Nie wyobrażam sobie świata bez Ciebie. Modlę się, żebyś odnalazł spokój w następnym życiu. Przesyłam wyrazy miłości dla Twojej żony i dzieci, przyjaciół i rodziny. Dziękuję, że pozwoliłeś mi być częścią Twojego życia".
To nagranie z koncertu, gdy wraz z Linkin Park zaśpiewał Chris Cornell oglądałam chyba setki razy. Wzrusza mnie nieustannie, za każdym razem gdy je słucham oraz oglądam. Zgadzam się z tym co powiedział Chester - Chris miał najlepszy rockowy głos. 
Chris Cornell był współzałożycielem grupy Soundgarden, oraz Temple of The Dog. Występował w grupie Audioslave składającej się z muzyków Rage Against the Machine, tworzył solowe projekty oraz wykonywał covery m.in. "Nothing Compares 2 you", Imagine, Billie Jean czy Redemption Song.
Wokalista niezwykle utalentowany o twarzy i głosie anioła. 
W roku 2006 sklasyfikowany został na 4. miejscu w rankingu „100 najlepszych metalowych wokalistów wszech czasów” przygotowanego przez magazyn "Hit Parader". W 2011 jego nazwisko zamieszczone zostało na 9. lokacie zestawienia „najlepszych wokalistów wszech czasów” dwutygodnika „Rolling Stone".
Chris Cornell przez większość swego życia zmagał się z depresją oraz uzależnieniami o czym sam przyznał w jednym z wywiadów: „Przeszedłem bardzo poważny kryzys depresyjny, gdzie codziennie nie byłem w stanie zjeść całego posiłku. Był to taki rodzaj zamknięcia. Ostatecznie stwierdziłem, że jedynym sposobem na poradzenie sobie z tym wszystkim będzie zmiana praktycznie wszystkiego w moim życiu. To bardzo przerażające rzeczy, ale było warto”
Rok 2017 był niezwykle bolesny dla świata muzyki. Odeszli wspaniali artyści. Pozostanie po nich smutek oraz coś jeszcze - twórczość - wspaniała muzyka, którą tworzyli, która zagwarantuje im nieśmiertelność. 
Chester, Chris spoczywajcie w pokoju. 

2 komentarze:

  1. Mam takie poczucie, że szczególnie artyści mają tak bogaty świat wewnętrzny, że czasami ten ich własny świat ich przytłacza... Czasami emocje, które są tak silne w ich twórczości w zwykłym życiu są nie do zniesienia.... Do tego są przyzwyczajeni do życia na "scenie" nawet gdy nie występują... dzięki czemu często mamy ich za radosnych gdy tak naprawdę ich dusza krzyczy!!!
    No to sobie pogadałam...

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z Tobą. Uważam dokładnie tak samo. Nam, "zwykłym" ludziom często się wydaje, że artyści mają wszystko, czego można chcieć - sławę i bogactwo. Często jednak pomimo tego całego przyziemnego bogactwa są to bardzo samotni i zagubieni ludzie, nierzadko zmagający się z depresją i uzależnieniami. No to sobie pogadałyśmy ...

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...