Szukaj na tym blogu

sobota, 27 maja 2017

HISTORIA PEWNEGO PRZEDOGRÓDKA

W tytule posta powinnam raczej napisać: "Niezwykle długa historia pewnego przedogródka". Mowa będzie oczywiście o moim ogródku frontowym, który w ogromnych bólach tworzę od kilku już lat. Pokażę dzisiaj jak długą drogę przeszliśmy razem. Drogę, która przede wszystkim była dla mnie lekcją pokory, z której wyniosłam, że nie ma co kopać się z koniem, walczyć z wiatrakami i sadzić róż w cieniu. Zapraszam.  

Tradycyjnie zacznę od samego początku. Był rok 2011. 
Pewnego wiosennego dnia zapragnęłam zagospodarować przestrzeń przed domem czyli tzw. przedogródek. Wymyśliłam sobie wówczas, że zrobię tam romantyczny, różany zakątek. Wszystko byłoby fajnie, pomysł nie głupi, gdyby nie to, że miejsce na froncie znajduje się od północy gdzie słońce zaglądałoby jedynie wczesnym rankiem. Zaglądałoby gdyby nie lilak przysłaniający i tak niewielką ilość docierających w ten zakątek promieni słonecznych. 
To mnie jednak nie powstrzymało i posadziłam róże. 
 
W pierwszym roku nawet bidulki dzielnie się trzymały. Potem było już tylko gorzej. Róża szczepiona na pniu nie wytrzymała zimy. Pozostałe przetrwały. Kolejny rok przyniósł kolejne pomysły. Tym razem moja świadomość była trochę większa gdyż pojawiły się rośliny cieniolubne. O ile świadomość ogrodnicza nieznacznie się poprawiła, o tyle fantazja pozostała bujna. Zakupiłam więc mnóstwo roślin po sztuce z każdego rodzaju. Zrobiło się więc bardzo kolorowo ;)
 
Obok lilaka pojawił się pierwszy rododendron a na rabacie funkie, żurawki, jasnota plamista, miodunka, pierwiosnki a nawet kępka kostrzewy sinej (!). Oczywiście dziś już tutaj nie rośnie. Róże jeszcze trzymały się dzielnie. 
Efekt nie był zadowalający zarówno dla mnie jak i dla niektórych roślin. Mowa o floksach, które w napływie szaleństwa postanowiłam posadzić w przedogródku.
Róże wyglądały coraz gorzej. Zdecydowałam się przesadzić je na południową rabatę a w ich miejsce posadziłam hortensje bukietowe. To była dobra decyzja. 
Na froncie pozostała tylko czerwona róża, pnąca się po drewnianej kratce.  
Floksy na wschodniej wystawie rosły dwa sezony. Zaatakowane przez mączniaka musiałam szybko przesadzić na słoneczne stanowisko. Teraz rosną na południowej rabacie a problem z grzybem zniknął bezpowrotnie. Zniknęły bezpowrotnie też byliny widoczne na zdjęciach o srebrnych liściach. Do dziś nie wiem jak się nazywają ale wnioskuję z tego, że miejsce też nie było dla nich dobre. 
Mamy więc wiosnę 2015 roku kiedy to postanawiam powiększyć rabatę i dosadzić kolejnego rododendrona. To był dobry pomysł, ale bywały też gorsze.
 
Do gorszych zaliczam tulipany, które jesienią wsadziłam w ziemię. Pierwszy rok tradycyjnie wyglądały dobrze, potem już było tylko gorzej. Kwiaty pokładały się i wyciągały szukając słońca. Ech, tulipany w cieniu to bardzo zły pomysł!!!
Wrócę jeszcze do 2016 roku, gdyż to właśnie on przyniósł mi niespodziankę w postaci zawilców japońskich, w których zakochałam się bez reszty. Przyniósł również inne zmiany na frontowej rabacie. Dokupiłam kolejne rośliny, co uważam za nietrafioną decyzję, gdyż jak sami widzicie roślin u mnie co niemiara.
Wraz z nadejściem 2017 roku przyszła rewolucja. Postanowiłam przede wszystkim wprowadzić w tym miejscu trochę dyscypliny. Te pstre funkie, w zestawieniu z pstrą jasnotę plamistą, pstrą miodunką i kolorowymi żurawkami sprawiały, że działo się tam za dużo! Do tego serduszka okazała w odmianie "Gold Heart" o limonkowych liściach. Kolorów i faktur było zdecydowanie za dużo! Zapragnęłam wprowadzić trochę więcej spokoju.
Poszerzyłam rabatę i postanowiłam ograniczyć się do kilku gatunków roślin. Wydałam wszystkie funkie oraz jasnotę plamistą. Pozostawiłam  tylko żurawki o ciemnej barwie liści, które tworzą teraz brązową obwódkę rabaty.
Przed hortensjami posadziłam bukszpany, które zamierzam formować w kule. Mają one pełnić funkcje dekoracyjne głównie zimą i wczesną wiosną, gdy byliny "znikają" z rabaty. Pomiędzy bukszpanem a żurawkami posadziłam zawilce japońskie. Na razie wyglądają dość skromnie, ale mam nadzieję, że z czasem pokażą na co je stać.  
 
Róży pnącej też już nie mam. W jej miejscu rośnie hortensja pnąca. Miodunka została. Szkoda mi było się jej pozbywać, podobnie jak tiarelli. Chociaż myślę, że ich eksmisja to tylko kwestia czasu. 
 
W najtrudniejszych warunkach dobrze sprawdzają się bodziszki. To zdecydowanie rośliny do zadań specjalnych. Suche i całkowicie zacienione stanowisko to dla nich żadne wyzwanie. 
W cieniu dobrze też radzą sobie tawułki, których mam kilka odmian. Te jednak wolą trochę więcej wilgoci. Podobnie jak zawilce japońskie czy niezapominajki, które corocznie wysiewają się same. 
Wczesną wiosną na rabacie kwitły krokusy i ciemierniki. Tulipanów, pomimo swej niekwestionowanej urody, zdecydowanie nie polecam w zacienione zakątki.
W odróżnieniu od serduszki, która radzi sobie znakomicie. 
 
Dzisiaj, po kilku latach doświadczeń z ogrodem, śmiało mogę powiedzieć, że przedogródek to dla mnie najtrudniejszy kawałek chleba. Wiem, że można posadzić iglaki strzyżone w stylu bonsai, wysypać żwirek i sprawa załatwiona, ale to nie moja bajka. Absolutnie nie mam zamiaru krytykować zimozielonych ogrodów, bo są równie piękne, ale dla miłośników bylinowych rabat, aranżacja frontowej części ogrodu to nie lada problem. Pomimo ogromnych zmian, jakie zaszły na wschodniej rabacie, mam jakieś dziwne przeczucie, że w kwestii przedogródka, nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa;) O wszystkich zmianach obiecuję Was poinformować!

4 komentarze:

  1. No, cóż na błędach człowiek się uczy nawet na polu ogrodniczym:)już teraz przedogródek wygląda dobrze, a jak będzie wyglądał jak rośliny zaczną się rozrastać? Mam nadzieję, że właścicielkę w końcu zadowoli ale czy to jest w ogóle możliwe?:) Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że to możliwe, chociaż trudne. Z jednej strony chciałabym mieć ogród, z którego byłabym zadowolona, tak na 100%, ale z drugiej strony ogromną frajdę sprawia mi samo "tworzenie". Mam więc nadzieję, że zawsze będę miała co zmieniać, dosadzać, przesadzać i zachwycać się efektem końcowym. Tego właśnie sobie i wszystkim "zielonym twórcom" życzę :)

      Usuń
  2. Niezła robota :) Funkia z czerwonymi różami to strzał w 10 :)
    Zapraszam do siebie. Ostatnio też walczyłam z przedogródkiem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa. Twój przedogródek oglądałam i powtórzę raz jeszcze, że efekt jest imponujący, zwłaszcza, że to naprawdę nie łatwa sprawa zaaranżować rośliny na froncie. Tobie to się udało!

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...